22.1.15

Sukces w odnoszeniu sukcesu







Nauczeni jesteśmy odnosić sukces. Zawsze, wszędzie, bez względu na koszty. Ale często walka o cel, zabija w nas to co najlepsze. Gubimy się po drodze i wypalamy w połowie dystansu. Jak odnieść sukces w odnoszeniu sukcesu?


'Jest jedna dobra metoda, która pokazuje, jak sobie poradzić z takim pragnieniem sukcesu i żeby ciągle mieć więcej. Najlepszym katalizatorem i oskrobywaniem się z takich pragnień jest kochanie kogoś. Kochanie bardzo sprowadza do parteru'



Nooooo..... bardzo :))))





To Biały Wilk... Tak ładnie wytłumaczył mi dylematy sprzed trzech dni... walczyłam wtedy z brakiem pokory i chęci pochylenia głowy... a tymczasem wyjaśnienie jest bardzo proste :)

Dzień Babci

Myślałam, że 'rzeczy pierwsze' już mam za sobą. Bo i pierwsza Wielkanoc, pierwsze wakacje, pierwsze urodziny, pierwsze Boże Narodzenie... I oddychałam z ulgą. Bo bolą tylko rany zadane po raz pierwszy.

Chyba jednak nie wszystko przewidziałam... Dzień Babci. Teoretycznie nie pierwszy, w praktyce - pierwszy swoją okrutną pierwszością.

Po raz pierwszy dwie babcie obok. Po raz pierwszy rozmawiające wyłącznie o 'swoich' wnuczkach. Jedna jest wspólna, więc był punkt zaczepienia. Pozostałe - okazały się obce, więc można było porozmawiać 'jak to szybko rosną'... Równie dobrze można by pogadać o starych Polakach czy może połowach dorsza tej zimy....

Pierwszość pierwszego Dnia Babci boli tym bardziej, że jakiś czas temu to TA babcia była podporą całego mojego życia. Trzymała mnie w pionie, dawała dobre rady, była takim nierealnym (jak się okazało i dosłownie i w przenośni) ucieleśnieniem cudownej siostry-przyjaciółki. Potem, w imię lojalności do tego, który nas wszystkich oszukał, urwała wszystkie kontakty.

Teraz pozostaje jej tylko narzekanie, że ma tak mało kontaktu z wnuczką, bo jej syn, a ojciec młodej zachłannie chce mieć ją dla siebie, jak już ją odbierze na weekend z przedszkola...

Ostatni rok, to poczucie, że nadal (we mnie) moje ciepłe uczucia pozostały. To prośba o spotkanie i pomoc, bo nie daję rady zostawiona sama na lodzie z trójką dzieci i długami. To kwiaty na Dzień Mamy i Ojca. To mail na pożegnanie. I marzenie, żeby nie pozostali kamienni, tylko zareagowali, bo tak bardzo ich kochałam... Nie zareagowali. Mają prawo, są dorośli.

Jedyny dysonans, to narzekanie, że tak mało... tak mało kontaktów... a przecież mogliby mieć ich tak wiele. Mimo, że mówię, że nie wykonam już żadnego gestu (bo nie wykonam), będę cierpliwie czekała. Może to naiwne i dziecinne.... może.

Tak sobie myślę, że kiedy raz pozna się wartość przyjaźni i miłości, to warto to pamiętać. Nawet, jeśli to był żart. Bo zasadniczo, ten żart pięć lat temu uratował mi życie. Zachowam więc to, mimo, że przeszłości już nie ma. 

20.1.15

Wilki dwa

Czytam wilki. Wilki dwa. Czytam powoli. I wtedy jak mam na to siłę.

Zgadzam się.

Wciąż walczą. Biały i czarny. Dobry i zły. Dobry jest silniejszy i zawsze będzie górą, ale jest na tyle... dobry, że nie chce się narzucać. Zostawia mi możliwość wyboru. I na tym traci. Bo zły wilk jest na tyle ofensywnym gnojem, że nie patrzy. Chce jak najszybciej osiągnąć swój cel i zabrać mnie samą mnie samej. Tak, żeby mnie zgnoić, zdeptać. Tak, żebym na swój widok w lustrze chciała się tylko zrzygać.

Dziś jest dzień, w  którym stoję na skraju. Skraju zrzygania się na swój widok. W którym nienawiść zawładnęła mną w tak przerażający sposób, że gdybym miała taką sposobność, dałabym temu gnojowi satysfakcję. I przestała się kontrolować. Wyrwałabym serce. I rzuciłabym psom na pożarcie śmiejąc się okrutnie...

Odkrycie tego, że byłabym w stanie tak zrobić tak bardzo mnie przeraziło, że aż... otrzeźwiło. Pomyślałam, że może jeszcze nie tym razem?


Wierzę, że Dobry Wilk mnie tak nie zostawi. Nie teraz. Nie w ogóle. Nie nigdy.

Poskromić nieposkromione

Pokora. Pochylona głowa.


Nikt nie uprzedzał, że będzie aż tak ciężko...


Najcięższe jest poskromienie swoich ambicji. Schowanie ich do kieszeni. Zapuszkowanie. Uległość. Pokora właśnie. Tak, to jest najcięższe... walczę z tym, pracuję, już-już wydaje mi się, że się udało i zaliczam kolejną cholerną glebę...


Terapia trwa. Widzę jej rezultaty. Ale... dziś jest dzień, kiedy nie widzę nic. I w którym nie chcę słyszeć, ze dalej coś jest. Bo na teraz... nie ma nic. Jest ściana...