Czytam wilki. Wilki dwa. Czytam powoli. I wtedy jak mam na to siłę.
Zgadzam się.
Wciąż walczą. Biały i czarny. Dobry i zły. Dobry jest silniejszy i zawsze będzie górą, ale jest na tyle... dobry, że nie chce się narzucać. Zostawia mi możliwość wyboru. I na tym traci. Bo zły wilk jest na tyle ofensywnym gnojem, że nie patrzy. Chce jak najszybciej osiągnąć swój cel i zabrać mnie samą mnie samej. Tak, żeby mnie zgnoić, zdeptać. Tak, żebym na swój widok w lustrze chciała się tylko zrzygać.
Dziś jest dzień, w którym stoję na skraju. Skraju zrzygania się na swój widok. W którym nienawiść zawładnęła mną w tak przerażający sposób, że gdybym miała taką sposobność, dałabym temu gnojowi satysfakcję. I przestała się kontrolować. Wyrwałabym serce. I rzuciłabym psom na pożarcie śmiejąc się okrutnie...
Odkrycie tego, że byłabym w stanie tak zrobić tak bardzo mnie przeraziło, że aż... otrzeźwiło. Pomyślałam, że może jeszcze nie tym razem?
Wierzę, że Dobry Wilk mnie tak nie zostawi. Nie teraz. Nie w ogóle. Nie nigdy.
Wierzę, że Dobry Wilk mnie tak nie zostawi. Nie teraz. Nie w ogóle. Nie nigdy.
Komentarze