6.1.20

Drogi do Wolności

Nosiłam się z zamiarem powrotu już od pewnego czasu. A ten post był cierpliwy. I cierpliwie na mnie czekał. Wisiał w draftach i dojrzewał. Tak jak ja. Wszystko (jak wszystko w moim życiu) MUSI dojrzeć.
Napisałam to pięć lat temu. Dziś przeczytałam, zedytowałam i puszczam w świat :)


1776 - niepodległe USA
1789 - niepodległa Francja
1918 - niepodległa Polska
1913 - niepodległa Zet 


Czytając to po pięciu latach doszłam do wniosku, że brakuje trzech ważnych dat (wtedy nei mogłam przecież o nich wiedzieć :)

1913 - POCZĄTEK mojej drogi do wolności
1913-2020 - pot, krew, łzy, amok, chaos i czarna dziura
2020 - pierwsze świadome wybory i kroki ku PRAWDZIWEJ wolności


we wszystkich patriotycznych szkolnych wierszach autorzy pisali o bohaterstwie, okupywaniu walki krwią i blizną, o kochaniu tego, co zdobyło się w krwawej walce... 

wydmuszki.... tak to wszystko brzmiało.... jak wydmuszki.....

wtedy.

teraz....
patrzę na wiele rzeczy zupełnie inaczej.  

Siedem lat. Mam za sobą siedem lat frontu - krwi, potu, łez, walki, odnoszenia obrażeń, ropienia wydawałoby się już zgojonych ran, ucieczki w amoku przed niewidzialnym wrogiem, bezsenności, budzenia się w nocy z krzykiem, ciągłego upadku, tkwienia w czarnej przerażającej nicości, braku nadziei. Nie sądziłam, że siedem lat rozpaczy, chaosu i nicości można zmieścić w jednym zdaniu. 
Pisze to siedząc rano przy oknie w moim nowym mieszkaniu. Pijąc kawę i patrząc na próbujące przebić się przez dość niskie i gęste chmury styczniowe słońce. Jeszcze godzinę temu padało, choć barometr uparcie pokazywał 'no rain'. i rzeczywiście - nie pomylił się. Jak zwykle. To ja powinnam była mieć więcej zaufania. (jak zwykle)!

3.12.15

Nie mam ochoty. Dlaczego, mamo?

- Jak zadzwonisz do mnie, a tata nie odbierze,  to ciocia może odebrać i mnie zawołać.
- Nie kochanie, ciocia na pewno nie odbierze mojego telefonu. 
- Dlaczego Mamo? Znasz ciocię?
- Znam.
- Ona cię też zna?
- Tak.
- A skąd?
- Pracowałyśmy razem.
- Jak to?
- No, pracowałyśmy razem. W pracy.
- Byłyście koleżankami?
- Tak, byłyśmy koleżankami.
- Nie chcesz do niej dzwonić?
- Nie.
- Dlaczego?

Trwam w ciszy. Nie chcę odpowiadać.

- Dlaczego nie chcesz rozmawiać z ciocią? - młoda napiera, nieświadoma w ogóle tego, jak bardzo powstrzymuje się, żeby nie wybuchnąć i swoją odpowiedzią nie zrobić JEJ krzywdy.
- Byłyście koleżankami. Już nie jesteście?
- Nie, już nie.
- Dlaczego?
- Nie mam ochoty z nią rozmawiać.
- Dlaczego?????? - te jej dlaczega są takie męczące!
- Byłyście koleżankami, a już nie jesteście. Tata zamieszkał z nią, a nas zostawił.
- Tak, tak właśnie było. Dlatego nie mam ochoty na rozmowę.

Jestem w szoku, jak szybko złożyła puzzle w całość.

- Nie robi się tego koleżankom. Nie robi się takich rzeczy. Ja bym Hani czegoś takiego nie zrobiła - mówi z przekonaniem silnym głosem. - Nie robi się tego koleżankom - powtarza stanowczo.
- Nie robi się tego nikomu - powtarzam za nią jak echo.

To było najważniejsze 5 minut na parkingu przed Lidlem, jakie przeżyłam ever.

24.11.15

... gdybyś został, to zajmowałbyś miejsce kogoś, kto do mnie pasuje....

Olśnienia dziś doznałam. Dzień dobry, dawno mnie tu nie było.... Przez cały ten czas bęckowałam się ze sobą. Brakowało mi tej prostej prawdy, szukałam jej grzebiąc w sobie i zdzierając z siebie kolejne warstwy, doszukując się w nich czegoś, czego nigdy tam nie było. I być nie powinno. Bo to wszystko nie tak! Wciąż wmawiam winę tylko sobie, wciąż szukam przyczyn wyłącznie w sobie,  wciąż mówię: to ja, to ja, to ja!!! 

A wcale nie ja... wcale. Bo przecież - zawsze w pół drogi. Zawsze. I prosta zasada: kto bardzo nie chce, zawsze znajdzie przyczynę, kto bardzo chce, zawsze znajdzie powód.
No i jeszcze to zdanie, które przed chwilą otworzyło mi oczy: Bo gdybyś został, to zajmowałbyś miejsce kogoś, kto do mnie pasuje. Ten, kto do mnie pasuje – nie odejdzie. 

 
– Czy byłabyś zazdrosna, gdybym myślał o jakiejś kobiecie z mojej przeszłości, będąc z tobą? Czy niepokoiłabyś się, że mogę do niej odejść?
– Nie.
– To znaczy, że mnie nie kochasz?
– Nie rozumiesz. Miłość nie ma nic wspólnego z zazdrością i z obawą, że coś stracisz. Kocham cię, ale jeśli zechcesz odejść, ponieważ nie możesz zapomnieć o innej kobiecie – to dobrze. To będzie prawdą. Ponieważ gdybyś został – byłoby to kłamstwo. Jeśli odejdziesz, to będzie znaczyło, że nie pasujemy do siebie i dobrze, że odszedłeś. Bo gdybyś został, to zajmowałbyś miejsce kogoś, kto do mnie pasuje. Ten, kto do mnie pasuje – nie odejdzie. Więc nie ma się o co martwić.
– Jakoś dziwnie mnie kochasz… Nie przywiązałaś się do mnie?
– Miłość nie ma nic wspólnego z przywiązaniem. Przywiązanie i zazdrość oznacza brak miłości do siebie. Oznacza, że uważasz siebie za gorszego od kogoś, oznacza strach, że takiego jaki jesteś nikt nie pokocha. Nie porównuj się z nikim, bo jesteś nieporównywalny. Ty jesteś ty. Masz swoje życie, dar, który otrzymałeś na wyłączność. Szkoda czasu na porównania. Spójrz na siebie – wówczas się nie pomylisz…

Wzięte z:  Słowem w sedno.

18.5.15

Kochałem ją

Kochałem ją. Anna Gavalda. Koleżanka właśnie przyniosła mi książkę. Już opis utwierdził mnie w przekonaniu, że chcę ja przeczytać. Może wtedy coś z tego zrozumiem...


Pierre w młodości odtrącił miłość swojego życia - tak mu nakazywało poczucie obowiązku wobec żony i dzieci. Dziś, będąc już starszym mężczyzną, nie jest pewien słuszności swojego kroku. Cień Matyldy towarzyszy mu przez całe życie. Po 30 latach historia zatoczyła koło. Oto jego syn, Adrien, mąż Chloe i ojciec dwóch córek, odszedł do innej kobiety...
Autorka nie zajmuje stanowiska wobec tych dwóch skrajnych postaw. Interesuje ją stan ducha osób porzuconych i porzucających. W obu przypadkach udręka psychiczna jest trudna do zniesienia. (www.swiatksiazki.pl)


Tak, chcę ją przeczytać. Małe wydarzenie dnia wczorajszego tak bardzo zmąciło mój spokój, że mam wrażenie, że znów od nowa rozpoczęła się szaleńcza droga mojej duszy pod górę... a może w dół? trudno to określić. Bo boli. Teoretycznie w dół nie boli, ale czuję, że spadam, może to bolą poobijane miejsca na moim ciele? A może jednak pod górę, bo znów pojawił się ciężar, a boli wszystko - od poobcieranych stóp, przez  zmaltretowane wnętrzności, po wysuszone od płaczu i wiatru oczy i usta.

Przeczytam, może to jest jakiś trop?

Edit (24.11.2015). Nie przeczytałam. Przebrnęłam przez pierwszych kilka stron i mnie znudziła. Rzuciłam ją w kąt, w zasadzie - włożyłam do mojej podręcznej siatki ze skarbami, którą noszę codziennie przy sobie, a do której trafiają rzeczy 'na wieczne zapomnienie' - jak zauważyłam :). Nie mam do tej książki cierpliwości. Na dziś, to dla mnie tani sentymentalizm - uznałam. Może kiedyś do niej wrócę, choć nie sądzę... Odkrywam dużo ciekawszych lektur. Kiedyś na bank o nich napiszę :)

20.3.15

Na okolicznosć /zaćmienia i pierwszego dnia..../

W Wahadełku.
Pani z głośniczka, aksamitnie: - Uprzejmie informujemy, że za brak ważnego biletu na przejazd w pociągu ekspres Intercity Premium naliczana jest opłata dodatkowa w wysokości 650 złotych.
Ktoś z tylnego rzędu, mniej aksamitnie: A co to kurwa, nie stać mnie?
Chopin w tle. Kurtyna.




Skubany poeta, przyznam bez bicia. Filip Springer napisał, a ja padłam. Mega. Warto :))) Miłego zaćmienia i pierwszego dnia wiosny :DDDD

19.3.15

To jakaś popierdółka, nie Marian!



Korespondowałam dziś z El.
El: (stojąc obok Mariana podczas jakiegoś Vielce Impertynencko (ważnego) Przydarzenia): Właśnie przyglądam się M. Szukam w nim Mariana.


Zet: O, i jak? Przystojny?


El: Eeeeee......


Zet: No dawaj, dawaj.... Ładny, czy zombie, jak od 1,5 roku? Może nie podchodź, bo jak ugryzie staniesz się wampem... przepraszam - wampirem. Może po prostu pogratuluj mu bycia bohaterem tego bloga? To zawsze honor, nie?


El: Eeeee. Jakiś taki.... nie dla ciebie. Może nie widzę wnętrza, ale nie :)


Zet: Czemu nie? Pisz mi szybko, zbieram materiał do kolejnego rozdziału!


El: No bo jeśli to Marian, to jego aktualna wersja nie wygląda na kogoś, kto da ci energię. Jak dla mnie - sprawia wrażenie człowieka-chorągiewki. Teraz pewnie wieje z innej strony....


Zet: Nie wieje, raczej... dmucha :))))


El: Piźdźi :))) Normalnie, nie wiem, co w nim widziałaś. Ku...a... zajął mi miejsce przy stoliku. Już go nie lubię....


po dłuższej chwili:


El: Nie, zdecydowanie to nie był Marian. Nawet nie Marianek. To Marny-janek raczej :))))S

spociły mi się moje królewskie podpachy



Jestem cudna. Jestem wspaniała. Jestem boska. Balonik
Jestem tolerancyjna, kocham ludzi. Marzę o pokoju na świecie. Balonik
Jestem ulotnym motylem. Balonik
Złapałam Pana Boga za pięty. Balonik
Jestem szczęśliwa. Balonik
Unoszę się nad powierzchnią kryształowego jeziora. Balonik
Jestem rusałką. Możecie mnie wielbić. ba.lo.nik
Możecie składać mi hołd. Pozwalam. BALonik
Tak. Macie prawo całować moje królewskie stopy. BA.LO.NIK
.......
Baloniki. Kolorowe puste baloniki.
Jestem cudowna - czerwony balonik
Jestem boska - balonik amarantowy
Jestem tolerancyjna - balonik fioletowy
Kocham świat - błękitny
Unoszę się nad taflą jeziora - blady róż
Możecie składać mi hołd - w ustach rusałki następuje niewielka detonacja. Po ich otwarciu wydobywa się z nich chmura białych stokrotek.
Możecie całować moje stopy - rusałkowe stokrotki wirują w powietrzu unoszone podmuchami wiatru.
No dalej, CAŁUJCIE! - z uchylonych ust nimfy wylatuje stado kolorowych motyli.
Ale... najpierw musicie poprosić - lejdi przygryza lekko dolną wargę, mruży oczy, motyle przysiadają na gałęzi kwitnącego bzu.
Zgodzę się, ale po lekkich dąsach, ociąganiu i delikatnej kokieterii - rusałka wabi coraz nachalniej, z motyli lęgną się małe robaczki.
Noooooooo???? CZEKAM!!!!!! - nie wytrzymuje, zaczyna marszczyć nos, robaczki rosną, wyglądają jak małe wężyki, na ich grzbietach widać coraz wyraźniejsze zygzaki.
Dalej, proście. Przecież zaraz spocą mi się moje królewskie podpachy! - anielica zaciska pięści, tupie ze złością nogami, na podłodze wokół jej stóp widać jasnobrązowy proszek, coś jak podeptane spróchniałe drewno, żmije gdzieś polazły, (przecież sekundę temu tu jeszcze były!).


Pisałam to siedząc na sali sądowej i obserwując 'moją' eteryczną rusałkę podczas składania zeznań. Chciałam to przepisać od razu po sprawie, ale jakoś nie mogłam, widocznie musiało się odleżeć ;))) Dziś natknęłam się na te moje bazgroły, dokolorowałam i przelałam.

Zaczęło mnie to bowiem śmieszyć. Mniej więcej jak ten dialog między Mortem i Królem Julianem:
Mort: A czy mógłbym bananka?
Julian: Kochany, niemądry Mort. Ależ oczywiście, że NIE MOŻESZ bananka!