Przejdź do głównej zawartości

If they only knew.....

Jestem jak Batman. Jestem jak Superman. Jestem jak He-man (ktoś go jeszcze pamięta?) i Pudzian w jednym. Góry przenoszę, ratuję świat od zagłady, zatrzymuję rozpędzone ciężarówki. Do tego jestem jak Koło Gospodyń Wiejskich - śpiewam, tańczę i rysuję ..... i gotuję. Ideał. Silna, zaradna, najlepsza. Do tego zawsze uśmiechnięta i wiecznie idąca do przodu, nigdy oglądająca się za siebie. Po prostu ideał. Ideał spełnienia, sukcesu i siły. A tymczasem coraz częściej czuję się jak James (sorry James, przyszedłeś mi do głowy, nie uzurpuję sobie niczego, po prostu patrząc na twoją twarz w Skyfall miałam momentami wrażenie, że wiem co czujesz).




James, ten Skyfall ci zupełnie nie wyszedł. Zrobiłeś w nim z siebie mięczaka. Sponiewierany, zdezorientowany, zagubiony. Zmęczony. To tyle, co widać. Może było jeszcze gorzej, tylko ci te sceny podczas montażu wycięli? Daj spokój, taki silny facet, na którego liczy cały świat, a mazgai się jak baba? Stary, przestań się rozczulać i użalać nad sobą. Do roboty chłopie! Świat czeka na wybawienie, nie wyobrażasz chyba sobie, że ktoś będzie cię głaskał po głowie?


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Poskromić nieposkromione

Pokora. Pochylona głowa. Nikt nie uprzedzał, że będzie aż tak ciężko... Najcięższe jest poskromienie swoich ambicji. Schowanie ich do kieszeni. Zapuszkowanie. Uległość. Pokora właśnie. Tak, to jest najcięższe... walczę z tym, pracuję, już-już wydaje mi się, że się udało i zaliczam kolejną cholerną glebę... Terapia trwa. Widzę jej rezultaty. Ale... dziś jest dzień, kiedy nie widzę nic. I w którym nie chcę słyszeć, ze dalej coś jest. Bo na teraz... nie ma nic. Jest ściana...

Praca domowa

Dobrze Pani idzie pisanie, napisze więc Pani pracę domową - mówi kobieta siedząca naprzeciwko mnie uśmiechając się do mnie. Od kilku tygodni spotykamy się średnio co dwa-trzy dni i rozmawiamy. O wszystkim i o niczym. Tak po prostu. Analizujemy. Myślimy. Uspokajamy. Odczarowujemy. Potrzeba mi tego, już dawno mi to było potrzebne, tylko nie znajdowałam na to czasu, bo miałam wrażenie że daję sobie ze wszystkim radę. Tymczasem nawastwiło i nałożyło się tyle, że jednak nie dałam rady.   Jest początek roku, czas podsumowań i równego układania rzeczy na półkach. Proszę bardzo. Mogę układać, tym bardziej, że przerobiłam to już chyba wcześniej we własnej głowie, teraz tylko systematyka i decyzja czy czerwone swetry idą do swetrów czy do koloru czerwonego a granatowe dżiny do ciemnych czy może do casual clothes....   Co było dla mnie najcenniejsze w minionym roku?   Paradoksalnie, mimo wszystko, to co się stało... i wszystko, co jest z tym związane. Sporo ...

Jak trwoga, czyli niezbadane są ścieżki....

  Z listu do R.   (..) Poza tym... nasze kryzysy zostały nam dane DLA NAS SAMYCH. To MY sami mamy się nauczyć tego, jak być SOBĄ SAMYMI. Innymi słowy jak sprawić, żebyśmy na powrót zawierali 100% cukru... w cukrze. Bo żyjąc szybko i chaotycznie straciliśmy znaczną jego część.   Już teraz wiem, że Bóg zesłał nam to wszystko, żebyśmy się zatrzymali, przejrzeli na oczy i WYCIĄGNĘLI WNIOSKI. A wniosków wyciąganie, to dla mnie proces. Przykład? No, wczoraj wydawało mi się, że wszystko już skumałam i już Marian może wracac do domu, 'Boże, jestem zrobiona z tematem, niech juz wraca, tylko szybko, bo tęsknię!'. A tymczasem to nie hipermarket całodobowy. Bo drugiego dnia w południe otwiera się nagle przede mną głęboka wiedza, głębsza i znacznie bardziej subtelna i uduchowiona, niż ta poprzednia....   O to właśnie chodzi... taka powieść szkatułkowa, jak 'Pamiętnik znaleziony w Saragossie'. Czytałeś? Ja nie skończyłam, bo na końcu zm...