Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2014

Wanna go home...

    Bardzo, bardzo chcę. Chcę wrócić do domu. Wreszcie to do mnie dotarło. Z listu do R.: Postrzegam Boga jako ogromy, wysoce energetyczny, niezwykle pozytywny strumień dobrej energii. Gdy zamykam oczy, nie mam problemu z zobaczeniem Go. Coś jak bystra ogromna górska rzeka, ale z niewykłej mocy dodatnim potencjałem energii. Już wiele razy przekonałam się, że trzeba wsłuchiwać się w siebie i wie się, które rzeczy zdarzyły się po to, żeby cię poprowadzić i wytyczyć twoją własną drogę. Zamknij oczy i pomyśl o wszystkich małych 'zbiegach okoliczności', które doprowadziły cię tam, gdzie jesteś teraz. Nie uzurpuję sobie bycia jakimś drogowskazem, ale zobacz... (cofaj sie w czasie i dopisuj kolejne rzeczy) .......(to będzie jutro) Pan W. zet pierwszy post ...... ..... ...... twoja żona dalej, dalej, dalej... małe i duże rzeczy, które wydają się przysłowiowym 'łutem szczęscia' albo zbiegiem okoliczności, a nimi de facto nie są... bo zbiegów okolicznosci ni

Jak trwoga, czyli niezbadane są ścieżki....

  Z listu do R.   (..) Poza tym... nasze kryzysy zostały nam dane DLA NAS SAMYCH. To MY sami mamy się nauczyć tego, jak być SOBĄ SAMYMI. Innymi słowy jak sprawić, żebyśmy na powrót zawierali 100% cukru... w cukrze. Bo żyjąc szybko i chaotycznie straciliśmy znaczną jego część.   Już teraz wiem, że Bóg zesłał nam to wszystko, żebyśmy się zatrzymali, przejrzeli na oczy i WYCIĄGNĘLI WNIOSKI. A wniosków wyciąganie, to dla mnie proces. Przykład? No, wczoraj wydawało mi się, że wszystko już skumałam i już Marian może wracac do domu, 'Boże, jestem zrobiona z tematem, niech juz wraca, tylko szybko, bo tęsknię!'. A tymczasem to nie hipermarket całodobowy. Bo drugiego dnia w południe otwiera się nagle przede mną głęboka wiedza, głębsza i znacznie bardziej subtelna i uduchowiona, niż ta poprzednia....   O to właśnie chodzi... taka powieść szkatułkowa, jak 'Pamiętnik znaleziony w Saragossie'. Czytałeś? Ja nie skończyłam, bo na końcu zmęczyła mnie jednak ta k

Odpowiedzialność 1/22

Byłam na pierwszych zajęciach. Tematy banalne, tak banalne, że na początku zastanawiałam się, po co tam siedzę. Bo najpierw pytanie o to, czym jest rodzina, a potem o to czym jest odpowiedzialność.  Phi.... oczywiste oczywistości - pomyślałam, uśmiechając się z niedowierzaniem. Potem nie było mi już tak wesoło... w zasadzie wyszłam zadziwiona, raczej roztrzęsiona, świadoma tego że muszę zacząć uczyć się wszystkiego od nowa. Przede mną 22 tygodnie.   Chciałabym już to wszystko wiedzieć, ale zdaję sobie sprawę z tego, że nad tą wiedzą trzeba jeszcze pracować. Że samo jej posiąście nie spowoduje, że moje życie się zmieni. Że muszę o tym myśleć i konsekwentnie wprowadzać w czyn. Zaczynam od Odpowiedzialności. Rodzina będzie potem...   Co znaczy być odpowiedzialnym cżłowiekiem? Oczywiscie! Ponosić konsekwencje swoich czynów - wykrzyknęłam. Opiekować się i troszczyć o innych - dodali pozostali. A tymczasem, wcale nie! To, co w moim przekonaniu miało być odpowiedzialnością, wcale nią

Puszka Pani Dory

Ten poprzedni post, Bajka o dwóch mężach, mnie otruł. To tak, jakbym otworzyła puszkę Pandory i wypuściła demony. Pracując nad swoim cierpieniem przez prawie trzy miesiące, byłam już jakoś poukładana. Starałam się przede wszystkim nie myśleć, bo wewnętrzny lektor i filmy wytwarzane przez własny umysł są najgorszym siedliskiem sączącej się w dusze trucizny.   Napisałam i znów umarłam.   Tak jak prawie trzy miesiące temu od kiedy rzecz stała się dla mnie oczywista, ale jeszcze nie została wypowiedziana przez Mariana. Jak wtedy, kiedy czytałam te cholerne maile z potwornym drżeniem duszy, szukając wymówki i wytłumaczenia każdego napisanego w nich słowa. To drżenie i nieprawdopodobny strach, jaki się we mnie wtedy urodziły były najgorszym doznaniem, jakie kiedykolwiek dane mi było przeżywać w życiu. Nie sądziłam dotychczas, że można się bać aż tak. To rodzaj rozdzierającego duszę potwornego, zwierzęcego lęku, który powoduje paraliż i nie pozwala nawet oddychać.   Jest tak ja

Bajka o dwóch mężach

Ona (Q) do Zet (18 września): Nie radzę sobie ze złością do mojego męża, za to co nam zrobił, że już ustawił sobie życie, za to że ciągle mi stawia warunki i dziś np. chce zabrać dziecko na dwie noce (bo ja jadę na urlop na 2 tygodnie - podczas kiedy on z Kubą już był) i nic sobie nie robi że się nie zgadzam. Mówi, że jedzie do przedszkola i zabiera, bo ma takie prawo. KURWA no ma, ale tak się nie robi! Nie umiem sobie tego poukładać. Walczę z nienawiścią, żalem a poczuciem, że Kuba musi się z nim widywać.   Jak dałaś radę? Zet do Q: Zacznę od tego, że on żyje tym, że się wkurzasz. I że możesz się żołądkować i nic nie zrobisz. Bo nie masz na to wpływu. I teraz robi ci na złość, ale kiedyś mu się znudzi. I jedyne, co możesz zrobić, to wytrzymać. Nie ma innej rady. Wiem, że łatwo mówić, ale przeszłam to. Do dziś przechodzę. Jeszcze często mnie nosi i kosztuje bardzo dużo, ale... jestem wolna. Wolna, chociaż tak zadłużona, że głowa mała. Kiedyś się uda z tego wyjść - h