Przygotowuję dziś materiały. Ważne. Będą mi służyć... W sądzie... Zabieram sied o tego jak pies do jeża... czuję przeogromne wewnętrzne fuj... wynajduję tysiące powodów, zeby sie za to nie zabrać... Okropne.
Przegladam wiec i czytam na nowo wszystko, co zostało napisane i wysłane. Co napisane i zapisane, i niewysłane. Też.
Wyświetlają mi się znów już trochę wyblakłe obrazy, czytam porzucone gdzieś na boku słowa... widzę, ile wysiłku wkładałam w to, żeby pokazać jak bardzo bardzo baaaaaaardzo mi zależy. Jak bardzo chcę, pragnę, jak wiele mogę jeszcze oddać, żeby zapomnieć o sobie i sprawić, żeby to, co nazywałam bajką, trwało nadal...
Człowiek, to jednak niezwykłe, nieodgadnione zwierzę. Dopóki tkwi w zaklętym kręgu, zapieprza przed siebie z zamkniętymi oczami, głuchy i ślepy na otaczajace go znaki. Jest jak taki wyrośnięty, umięśniony chomik, którego głównym celem jest sprostanie wymaganiom kołowrotka. Ale potem.... potem czasami robi się wesoło.
U mnie dobrze. Chyba z kulawego chomika powoli zmieniam się w... hmm... Feniksa?
Komentarze