Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2014

Człowiek z Ograniczoną Odpowiedzialnością

Są dwie kategorie ludzi - kobiety i inni - nazwijmy ich - twory z ograniczoną odpowiedzialnością. Tak chciałam zacząć tego posta. Ale to było jakiś miesiąc temu... Zanim... o tym za chwilę... Czekał miesiąc, zanim dojrzałam do napisania go. Od tego czasu zmieniło się wszystko. Oprócz jednego - nadal go kocham, chociaż na podstawie wiedzy, w której posiadanie dość niespodziewanie weszłam - oceniam to wszystko już zupełnie inaczej. I inaczej tłumaczę. Nadal kocham... jak to gładko wygląda na ekranie komputera... Jeszcze.. nadal... nie wiem jak długo... modlę się, żeby wciąż... od tego czasu zdarzyło się tak wiele rzeczy, z powodu których powinnam go już dawno znienawidzieć, ze to aż trudno opisać. Trudno, bo rzeczy są tak niewiarygodne, że normalny człowiek nie da rady wytłumaczyć ich w racjonalny sposób. Racjonalność w moim przypadku zastępują trzy litery. Wyrok, jeśli nie chce się z nimi niczego zrobić.  Ciężkie, ale do wyleczenia, jeśli sie nad tym pracuje.W moim przypadku... w

Początek końca hydry, czyli: Tak, jestem DDA

Zupełnie zapomniałam o tej piosence. Wieki całe nie słyszana, usłyszana - jakbym cofnęła się dobre 15 lat.... I dobrze, to fajne uczucie ;) Strasznie się cieszę, bo idę dziś pierwszy raz na moją grupę... Może moje życie przestanie wreszcie wyglądać jak tło tego teledysku ;) Wzruszyłam się dziś, bo dostałam propozycję finansowego wsparcia w tym bałaganie, z którym zostałam zostawiona. Zaproponowała mi to osoba, po której w życiu bym się tego nie spodziewała... Powiedziała - jak będziesz miała sznur na szyi i będziesz wiedziała, że dzieciom może coś grozić, przyjdź. Mam odrobinę. Oddasz, jak będziesz miała... Nie mam zamiaru skorzystać, ale... to było naprawdę fajne uczucie. Idę na 17.00.

Dziennik z podróży. Dzień trzeci.

Kochany, to już siedemdziesiaty trzeci dzień naszej wyprawy. Płyniemy wciąż przed siebie. Po wburzonych wodach Bałtyku i Morza Północnego, wyszliśmy na też spieniony, ale spokojniejszy już Atlantyk, żeby przecinając potem Zwrotnik Raka i Koziorożca (ten ostatni w dniu twoich urodzin) - dotrzeć wczoraj - do Przylądka Dobrej Nadziei. Pisze o tym dziś, bo podejście do niego zajęło nam chwilę, morze było niespokojne, walczyliśmy dłuższy czas, aż wreszcie sie udało! Przylądek Dobrej Nadziei zdobyty! Muszę powiedzieć, że doświadczenie było niezwykłe. Walczyliśmy z żywiołem długo, w pewnym momencie miałam juz wrażenie, ze zwąpienie wzięło w nas górę, ale okazało sie to ułudą. Większa część załogi walczyła zajadle podtrzymując mnie na duchu. I wtedy, kiedy powoli opadalismy z sił, nastąpiło coś niezwykłego! W momencie podejścia, morze się uspokoiło i zaświeciło słońce. Nieprawdopodobne doznanie! Po ponad siedemdziesieciu dniach walki z burzą, nagle okazało się, że nadzieja Przylądka s

Prawdziwy Osioł

Jest tylko jeden. Jedyny. Prawdziwy. Trafiłam właśnie na uroczą stronę, czytam i uśmiecham się do siebie.     Kłapouchy twierdzi:   '.... czym są urodziny? Dziś są, jutro ich nie ma... '   'Bądź ostrożny, kiedy pochłonięty swoimi sprawami stoisz nad brzegiem rzeki. Możesz zostać wbryknięty do wody'.   'Bzyczące bzykanie dochodzące z wierzchołka drzewa nie oznacza wcale, że skapnie ci się trochę miodu'   'Co za dzień, pewnie będzie padać...'   'Co komu do tego, skoro i tak mniejsza o to?'   'Czasami leżę w trawie i wcale mnie nie widać – mruknął Osiołek – i świat jest taki ładny. A potem przychodzi ktoś i pyta: „jak się dziś czujesz?” I zaraz okazuje się, że okropnie...'   'Dla kogoś, kto leży na dnie rzeki, kasłanie czy brykanie – to wszystko jedno.'   'Gdy do Lasu przyjdzie Bardzo Rozbrykane Zwierzę i ktoś ci w ogóle powie, że przyszło, powinieneś zapytać, kiedy sobie pójdzie.'

Praca domowa

Dobrze Pani idzie pisanie, napisze więc Pani pracę domową - mówi kobieta siedząca naprzeciwko mnie uśmiechając się do mnie. Od kilku tygodni spotykamy się średnio co dwa-trzy dni i rozmawiamy. O wszystkim i o niczym. Tak po prostu. Analizujemy. Myślimy. Uspokajamy. Odczarowujemy. Potrzeba mi tego, już dawno mi to było potrzebne, tylko nie znajdowałam na to czasu, bo miałam wrażenie że daję sobie ze wszystkim radę. Tymczasem nawastwiło i nałożyło się tyle, że jednak nie dałam rady.   Jest początek roku, czas podsumowań i równego układania rzeczy na półkach. Proszę bardzo. Mogę układać, tym bardziej, że przerobiłam to już chyba wcześniej we własnej głowie, teraz tylko systematyka i decyzja czy czerwone swetry idą do swetrów czy do koloru czerwonego a granatowe dżiny do ciemnych czy może do casual clothes....   Co było dla mnie najcenniejsze w minionym roku?   Paradoksalnie, mimo wszystko, to co się stało... i wszystko, co jest z tym związane. Sporo będzie tych najcenniejsz

Tramwaj zwany przeznaczeniem

  Senne majaki. Widzę je, budzę się, czasami zapamiętuję. W pierwszej chwili nie rozumiem. Jednak po jakimś czasie zaczyna docierać do mnie sens na poczatku ukryty.     Scenariusz jest zawsze taki sam: najpierw jest sen, potem jest strzał (czuję jakbym została pocięta maczetą na najmniejsze kawałki świata), potem przychodzi kryzys. Siedzę i płaczę. Rozpamiętuję, rozdrapuję. Rozcieram łzy na policzkach. Wsiadam w auto i jadę przed siebie. Najczęścej do Torunia - bo droga prosta, można kręcić tyle, ile fabryka dała, w jedną stronę 1,5 godziny pędu i radia odkręconego prawie na pełny regulator. Czasami - jak ostatnio - postój na stacji, kawa, tankowanie, potem chwila na parkingu, telefon do przyjaciółki i ryk po odłożeniu telefonu. Potem kolejne kilometry w deszczu i ciemności sto sześćdziesiąt na godzinę ze wzrokiem zamglonym cieknącymi łzami. Powroty są łatwiejsze - jedzie się z mniejszą prędkością, ale jakby szybciej, postojów już przeważnie nie ma (chociaż to wcale nie reguła,

A imię jej ... CZYDZIEŚCI I CZY

  Bardzo dobrze się złożyło, ze znalazłam ten horoskop. Najpierw przeczytałam inny, bo nie doczytałam do końca i wyszło, że jestem Sępem - ptaszyskiem nie bardzo ładnym, aczkolwiek wporzo. Potem okazało się, iż ślepą komendą będąc przegapiam to, co w życiu najlepsze i najbardziej emocjonujące. Gdyż, jak się okazało, dla Azteków jestem nie Sępem brzydkim, acz wporzo, a Trzydziestką Trójką, czyli DAREM LUDZI ZESŁANYM Z NIEBIOS. Zatkało mnie, szczerze powiem, ale we wszystko co prowadzi do uleczenia mej duszy, wchodzę jak w masło :). Nie wiem tylko, co za idiota wkleił w to okienko zdjęcie lekarza, może tylko w ten sposób kojarzył mu się dar niebios, ale będę ponad to... za to wszystko, co tam napisali, daruje sobie złośliwe komentarze.... Zacznę więc od początku...   Dla Azteków osoby, których suma daty urodzin wynosi 33, były darem niebios. Miały być wcieleniem harmonii, wiedzy, mądrości i uczciwości. A w dodatku uchodziły za wzór piękna. Z takimi mistrzowskimi liczbami zajmowały

Keine grenzen

Uczę się wytyczać granice. Z głową i na spokojnie. Tak, żeby nie uczynić szkody sobie i M. Wyrzucam z siebie złe emocje. Wydycham je i widzę, jak ulatują w niebo w obłoku mojego zamarzającego na mrozie oddechu. Zapisuję wszystko, żeby pamiętać. Żeby wreszcie zacząć żyć. Pełną piersią, tak jak nigdy jeszcze nie żyłam. Wierzę, że wszystko dzieje się po coś. Wiem po co dzieje się to, co się dzieje. Mam nadzieję, że wreszcie nauczę się tego, czego mam się nauczyć. Przede mną przecież jeszcze tyle dobrych chwil...        

Love actually?!

Wcale nie chciałam tak tego nazwać. Ale... zostałam zmuszona. I nie potrafię o tym myśleć inaczej, niż w  ten własnie sposób... Może rzeczywiście coś w tym jest? Chociaż od początku to bardziej jak 'Lot nad kukułczym gniazdem', ale może ja się nie znam? W końcu nazwę nadał temu zdarzeniu człowiek, który na co dzień przywraca wariatów światu :)      Grudniowy, chłodny, ciemny sylwestrowy poranek. Dzień po dość intensywnie nieprzyjemnych zdarzeniach, które spowodowały uzasadniony wybuch kobiety, dość spore poczucie winy mężczyzny i gigantyczny przepływ energii w obydwu kierunkach...     Centrum miasta. Starego Miasta. Dookoła stare kamieniczki, kościół, kultowy budzący się do życia, pachnący jeszcze świętami i nadciągającym nieuchronnie sylwestrem kwartał straganów z warzywami, sodowe latarnie stylizowane na stare gazówki. Bez śniegu, ale ze szronem na szybach samochodów po pierwszym w tym roku poważniejszym przymrozku.   Krótko ostrzyżona szatynko-brunetko-blondyn

Rozważań niedzielnych. Ciąg. Dalszy.

'Proszę mądrze wyznaczać granice' - usłyszałam w Sylwestra. Mądrze. Granice. Wyznaczyć. 'Na Nowy Rok życzę Pani umiejętności kierowania się swoją intuicją. I słuchania jej, bez włączania myślenia. Ono ogranicza. Trzeba kierować się mądrą intuicją, która przestaje być słyszalna, jak ją próbujemy zagadać. Trzeba wygospodarować TYLKO dla siebie chwile ciszy, w których będzie słychać głos intuicji. Jak idę z psem, to idę z psem. Jak idę z sobą, to jesem ze sobą. Tak, żeby nic nie zakłócało tego słuchania' - tak kończymy nasze ostatnie spotkanie w tym roku.   'Na razie się nie umawiamy, proszę to wszystko przetrawić, jak będzie Pani gotowa, czekam na sygnał, pogadamy'  - stoję już na schodach - pół piętra niżej. On zamyka drzwi i idzie do innego pomieszczenia. Zostaję na schodach sama, odwracam się, o dziwo - uśmiech nie schodzi z mojej twarzy.   Trawię temat. I robię jak zwykle - odkładam go na chwilę na bok, czekam aż 'sam' mi się ułoży i przes

Postanowienia

Podobno postanowienie albo plan zapisany w Sylwestra się spełnia. Podobno ten wieczór ma w sobie wieką moc i siłę sprawczą. Podobno nie powinno się wtedy być samemu. Podobno.... Wszystkie powyższe wypełniłam... Jeszcze nie wiem, czy podobno oznacza rzeczywiście lub na pewno. Do odkrycia prawdy już tylko 364 dni...