Przejdź do głównej zawartości

Praca domowa

Dobrze Pani idzie pisanie, napisze więc Pani pracę domową - mówi kobieta siedząca naprzeciwko mnie uśmiechając się do mnie. Od kilku tygodni spotykamy się średnio co dwa-trzy dni i rozmawiamy. O wszystkim i o niczym. Tak po prostu. Analizujemy. Myślimy. Uspokajamy. Odczarowujemy. Potrzeba mi tego, już dawno mi to było potrzebne, tylko nie znajdowałam na to czasu, bo miałam wrażenie że daję sobie ze wszystkim radę. Tymczasem nawastwiło i nałożyło się tyle, że jednak nie dałam rady.
 
Jest początek roku, czas podsumowań i równego układania rzeczy na półkach. Proszę bardzo. Mogę układać, tym bardziej, że przerobiłam to już chyba wcześniej we własnej głowie, teraz tylko systematyka i decyzja czy czerwone swetry idą do swetrów czy do koloru czerwonego a granatowe dżiny do ciemnych czy może do casual clothes....
 
Co było dla mnie najcenniejsze w minionym roku?
 
Paradoksalnie, mimo wszystko, to co się stało... i wszystko, co jest z tym związane.
Sporo będzie tych najcenniejszości: 
  • po pierwsze - DOŚWIADCZENIA. I wór, do którego je na początku - w całym zamieszaniu, które nastąpiło po wybuchu granatu - wrzuciłam naprędce, a z którego je teraz wyjmuję i układam na półkach...
  • po drugie - otwarcie mi oczu na brak mnie we mnie. Na podpisany z samą sobą cyrograf, na podstawie którego na własną prośbę zatraciłam się w potrzebach drugiej osoby tylko po to, żeby było dobrze, lepiej, najlepiej...  
  • po trzecie - dość brutalne, ale wreszcie zatrzymanie mnie w moim - bezładnym już ostatnio - pędzie przez życie i co się z tym wiąże - zwrócenie mi uwagi na rzeczy fundamentalne i najważniejsze w życiu - ciszę, spokój, czas na bycie z samą sobą,
  • po czwarte - umożliwienie mi odcięcia się - bez zbytecznego tłumaczenia się komukolwiek - od wszystkiego, co mnie uwiera - fizycznie i psychicznie,
  • po piąte - zmuszenie do poszukiwań. Osób, sytuacji, słów, doświadczeń, uczuć, które pomogą mi znów być sobą - taką jaką się lubiłam i ceniłam,
  • po szóste - konieczność nauki wytyczania granic. Zdrowych granic. Rozsądnych granic. Bez obawy o to, że nie uzyskam akceptacji mojej postawy i 'wszystko się skończy',
  • po siódme - uświadomienie, że nie jestem pępkiem świata i mimo pozornego nieszczęścia - mam wielkie szczęście - bo mam dzieci, zdrowie, pracę, mózg, uśmiech na twarzy, jestem inteligentna i wykształcona. Inni nie mają nawet połowy tego,
  • po ósme - że są ludzie, którzy chcą pomóc. Zupełnie bezinteresownie. Po prostu. Nie opowiadają bredni o ogromnej niekończącej się mimo wszystko przyjaźni, tylko po prostu - dzwonią, rozmawiają, przywożą kawę czy zapraszają na obiad. Bez zbędnych słów.


Czego pragnę najbardziej w tym roku?

  • chcę zakończyć proces (bo to proces, nie jednorazowy strzał) nauki powrotu mnie samej do siebie samej,
  •  chcę, żeby efekty mojej pracy były widoczne i trwałe i żebym potrafiła przy nich trwać i o nich nie zapominać,
  • nie ustawania we własnym  rozwoju,
  • chcę stanąć na nogi (psychiczne, fizyczne i finansowe),
  • chcę wyjść na zawodową prostą,
  • jako konsekwencję wszystkich powyższych - CHCĘ wspólnie wsiąść do pustej Ósemki i dalej jechać w sposób mądry i dojrzały, niezaleznie od rozkładów jazd i spadków napięcia w sieci,
  •  

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

daj cierpliwość/siłę/mądrość

by pogodzić się z tym, czego zmienić nie jestem w stanie/by zmienić to, co zmienić mogę/by odróżnić jedno od drugiego Jedno z drugim, to znany cytat Marka Aureliusza. Ostatnio tak się miotam, że o tym zapominam. A nie powinnam, bo spokój, to najważniejsza rzecz, jakiej teraz potrzebuje. Przechodzę po kolei to, co zostało postawione na mojej drodze. Często wypieram i kumuluję, dlatego granat wybucha z opóźnieniem i czyni ogromne spustoszenia. Jeszcze chwila, zanim nauczę się to wszystko przezywać jak normalny człowiek. Wydaje mi się, że znoszę wszystko z pokorą. Ale czasami... po prostu nie ogarniam.  Małe rzeczy urastają do rangi katastrofy światowej, rzeczy, które nie powinny być już moje i mnie dotyczyć - dotykają niejako 'same' w sposób bolesny, a przeszłość która należy wybaczyć i zapamiętać - nie pozwala się zamknąć i wyważyć. Nie spodziewałam się, że rekonwalescencja będzie aż tak ciężka. A jest cholernie. Cholernie ciężka. Od czwartku zaczynam intensywną tera

Bohater rodzinny. M., to TY!

Przeglądam, co kiedyś znalazłam w sieci... Niesamowite, że nie tkwiłam w tym jako pierwsza! I skoro ktoś tak dokładnie to opisał, to znaczy, że M. nie był pierwszym, którego to dotknęło. A ja i nasze dzieci nie były pierwszymi, które za to oberwały... Ja się leczę, bo mam tego dosć i chcę być zdrowa. M.? Pędzi dalej przed siebie próbując się sprawdzić i udowodnić, że jednak ogarnął. Pytanie, kiedy znów się wysypie?     Bohater rodzinny Bohater rodziny jest skrajnie odpowiedzialny, obowiązkowy . Zajmuje się wszystkim, co tylko zdoła opanować . Może prać, sprzątać, robić zakupy, zajmować się młodszym rodzeństwem (ten typ DDA to najczęściej najstarsze dziecko w rodzinie). Będzie próbował nie dopuszczać do tego, aby rodzic, który jest alkoholikiem, pił, a przy okazji będzie opiekować się tym drugim rodzicem. Dbać o to, by nie był smutny, przygnębiony. Bohater stara się bronić rodzeństwo oraz niepijącego rodzica przed tym pijącym, zarówno w zakresie przemocy werbalnej,

....don't wanna miss a thing!

Rok. W zasadzie ponad rok od kiedy pierwszy raz, świadomie, nieświadoma jednak jeszcze po co to robię, napisałam tu cokolwiek... Po roku jestem... szokująco daleko, nieprawdopodobnie gdzie indziej, niezwykle inna. Trudno opisać tę drogę, która wciąż trwa. Trudno opisać ją słowami, bo to nie droga, a rollercoaster. Momentami to krew buchająca z przeciętych ostrym nożem trzewi, coraz częściej to łagodny i mieniący się cudownymi odcieniami złota, bezkresny ocean... Jakkolwiek trudno na razie oceniać to wszystko, jedno jest pewne - to najważniejsze i największe doswiadczenie mojego życia, największa przygoda, najcudowaniejszy dar, jaki mogłam kiedykolwiek od kogokolwiek dostać.  To cud. Dar, który mogłam dostać tylko od bezinteresownie kochającej mnie Istosty, czystego Dobra, Zródła Miłości, jakkolwiek ktokolwiek by Go nie nazwał. Akceptuję każde imię i każda nazwę, która odda Dobro, Piękno i Niezwykłą Energię tego Żródła Wszystkiego...   Ta piosenka za mną chodzi. Czasem cichac