Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2013

Znalezione w sieci

"[...]I rzecz najtrudniejsza, która rodzi się w dojrzałości i w dojrzałej współzależności: wiem, że jestem współzależny. Lepiej mi się żyje z tobą, mam dowody, że ty też tak czujesz, ALE wyrzucam listę krzywd i zasług. Dopóki w związku podkreślam: "a ja ci wyrzuciłem śmieci", jestem na złej drodze. "Współzależność". Z Tobą jest mi pod wieloma względami lepiej, łatwiej, cudowniej. Nie muszę być z tobą, tylko być z tobą chcę. Jestem współzależny, a nie zależny czy uzależniony. Ty mi coś dajesz i ja ci coś daję. Śmieci wyrzucam zawsze "nam". Wkładam w relację tyle, ile mogę, potrafię, chcę w danej chwili." Lepiej bym tego nie ujęła.... Ale też: 'Jesli jeszcze nie spotkałas mężczyzny, z którym chciałabyś się zestarzeć, nie martw się, bez niego też sie zestarzejesz, tylko trochę wolniej'. Boska Czubaszek :D

Mam swój pierwszy milion!

W wieku 40 lat zarobiłam swój pierwszy milion!   I to nie byle jaki! MILION DOLARÓW!   Stoję przed lustem i uśmiecham się do siebie. Sama świadomosć miliona na koncie spowodowała, że moja próżność i miłość własna poszybowały wysoko, wysoko, hen, hen.   Nieprawdopodobne jest to, że to ludzie z mojego otoczenia dowiedzieli się pierwsi i to oni zaczęli mi najpierw gratulować. Ja się domyślałam, nie chciałam jednak wierzyć, sądziłam że jak zwykle mam zwidy... tyle ostatnio się działo...   JESTEŚ TAK DIABELSKO PIĘKNA, ŻE TRUDNO ODERWAĆ OD CIEBIE WZROK   Podeszła do mnie koleżanka i mi to po prostu powiedziała... padłam... festiwal zachwytów nad moją osoba trwa od kilku dni. Oświadczyn niemal. Oświadczają się kobiety. W ciągu ostatnich trzech dni - aż pięć!   Tak - zaczęłam czuć się dobrze sama ze sobą. Tak - podobam się sobie. Tak - zaczynam się lubić i oceniać pozytywnie. Wewnętrzna równowaga to podstawa wszystkiego - wszystko zaczyna się samo układać. Tak - wygląd

O miękkim ogórku przypowieść to.

Małych, a ważnych wydarzeń w moim życiu ciąg dalszy. Oczywiście, farmakologia i psychoterapia też są niezwykle ważne, ale... bez tych zdarzeń nie mogłabym wrócić 'do siebie' takiej, jaką byłam i jaką się lubiłlam i akceptowałam.    Dziś rano spojrzałam w lustro i stwierdziłam rzecz, której do wczoraj sobie nie uświadamiałam. Jestem mazgajem, miękkim ogórkiem i wyjątkową egoistką. Rozpaczam, płaczę, jęczę, rozczulam się nad sobą. Nie mam tymczasem powodu.   Bo mam wszystko - swoje dzieci - niezwykle mądre, zdrowe, rozwijające się, piękne. Mam przyjaciół, którzy w najcięższych dla mnie chwilach zupełnie bezinteresownie pilnowali, żebym nie zrobiła głupstwa, mam znajomych, którzy postępowali tak samo, mam cudownych bliskich (nie połączonych ze mną więzami krwi, tylko - wierzę - prawdziwą przyjaźnią), którzy wspierali mnie i wciąż wspierają. Mam życie, po dwie zdrowe ręce i nogi, inteligencję, zaradność, uśmiech na twarzy, wyglądam naprawdę dobrze. Mam wszystko. Inni częs

ani róże, ani całusy małe-duże...

  Obudziłam się dziś po północy z tą piosenką w głowie. Tak po prostu. Obudziłam się. I usłyszałam ją. W głowie. Miłość to nie pluszowy miś ani kwiaty. To też nie diabeł rogaty. Ani miłość kiedy jedno płacze a drugie po nim skacze. Miłość to żaden film w żadnym kinie ani róże ani całusy małe, duże. Ale miłość - kiedy jedno spada w dół, drugie ciągnie je ku górze.

Dylematy

Mam wyłączyć myślenie, a cały czas myślę. Ci, którzy znają się na rzeczy mówą z przekonaniem: 'wyłączyć myślenie'! No ale przecież się nie da! Myśli się samo. I koniec. Nie ma jak wyłączyć.   A jak tak siedze i bez sensu gapię się w ścianę myśląc, zaczynam płynąć. Zaczynam wątpić, zaczynam szeptać: 'a może miał rację'? Może nie jesteśmy sobie potrzebni, może życie w pojedynkę jest lepsze, łatwiejsze i przyjemniejsze?   Może. Ale nie jest takie, jakie było wcześniej. Rzeczy nie są takie same, jesli ogląda się je w pojedynkę, nie cieszą tak jak cieszyłyby oglądane wspólnie przez pryzmat radości naszego dziecka. Wino stoi nieotwarte, bo nie smakuje tak, jak smakowało pite z dwóch kieliszków. Po prostu.   Od zawsze twierdziłam, że jestem zwierzęciem stadnym. Że muszę należeć do kogoś, żeby być szczęśliwą.   Dziś był cieżki dzień, być może właśnie z tego powodu. Codzienne stanie o poranku we własnej kuchni obok ogromnej bryły lodu mówiącej do ciebie zimnym g

Jak dobrze wychować....?

Ponieważ cały czas chodzi za mną ten temat, zajrzałam do internetu w poszukiwaniu złotych rad 'zaklinaczy zwierząt'.   I oto, co znalazłam:   ... działania opiera na metodzie naturalnej pochodzącej z Francji. Polega ona na pozytywnych wzmocnieniach poprzez nagrody. Nie ma w niej miejsca na kolczatki czy rozwiązania siłowe. – Ta metoda wymaga cierpliwości i konsekwencji, on musi znać swoje miejsce....   .... musi być miejsce ma stanowczość, ale bez zastraszania, potrzebne są krótkie komendy. Trzeba pokazać, co ma zrobić, bardziej rozumie nasze gesty niż mowę. Dlatego w części ćwiczeń nie odzywamy się, opieramy wszystko na ruchach. To są tysiące powtórzeń...   .....jest tak, że zastraszony, złamany w którymś momencie odpowie agresją, nawet zwyczajnie ze strachu. Gwałtowny ruch odczytany jako zagrożenie wystarczy...    .....najszybszą i skuteczną reakcją na złe zachowanie będzie ignorancja. Szybko zrozumie, że musi skorygować swoje postępowanie....     N

Wszystkie stworzenia duże i małe

Facet jest jak pies. To wiedziałam, babcia zawsze tak mówiła. 'Dziady są jak psy - i to masz, Córeńka (tak do mnie mówiła), zapamiętać na całe życie! No to zapamiętałam. Ale... rozbawiło mnie ostatnio pewne spotkanie. Rozbawiło i dało wiele do myślenia... I przypomniało to, o czym mówiła Babcia. Może w inny sposób, ale.... jakby przypomniało mi się ;))   'Faceci są jak psy, jak się boją, to szczekają i gryzą' - tak mi powiedział dwa dni temu pewien mądry, jak zorientowałam się po rozmowie, człowiek. Ha... I co ja mam teraz zrobić z tą wiedzą? Zacząć studiować kynologię, cholera? Dobra, na spokojnie. Nie dość, że szczerzy kły, szczeka i gryzie, to jeszcze kompletnie nie można do niego dotrzeć. Zero porozumienia, zero możliwości przebicia się, szansa, że jak się poruszysz, natychmiast rozerwie ci tętnicę. Jedyny ratunek? Oblać zimna wodą, wtedy ochłonie. Tylko to działanie na chwilę... Albo.... może.... ułożyć....? Taki zły i szczerzący kły doberman siedział dwa dni

Plusy ujemne i plusy dodatnie

Zawsze wydawało mi się, że moja szczęśliwa liczba, to 7. Może 8. Nigdy 31.  Nie wyobrażałam sobie, że proste połączenie tych dwóch cyfr sprawi mi tyle radości, dostarczy ogromnej porcji energii i niezwykle korzystnie wpłynie na moje morale.   Trzy plus jeden. Nie jeden i trzy, to byłaby przesada. Ale trzy plus jeden. Fajnie brzmi i fajnie wygląda. Bardzo fajnie. Bardzo... Szczególnie na metce dżinsów :)   Nigdy w życiu nie nosiłam spodni takiego rozmiaru. Najmniejsze, jakie pamiętam, to 32, a wtedy wydawalo mi się, że jestem szczupła. To było jakieś.... 20 lat temu. Od tego czasu tylko wzdychałam do swoich wspomnień metki z tym numerkiem na granatowych sztruksach.   Tymczasem dwa dni temu przymierzając dżiny, musiałam bardzo wkurzac czekających do przymierzalni. Zaczęłam od 34 - utopiłam się, potem było 33 - nadal wór, 32 - nadspodziewanie luźne, 31 - pasują. Ale... moze ja źle widzę, moze coś jest nei tak. Wyszłam z przymierzalni i poszłam do dużego lustra. A że nie było

:)

Wcale, ale to wcale nie mam powodów do śmiechu. Albo jeszcze przed godziną wydawało mi się, że nie mam. Całe szczęście, że są ludzie, którzy potrafią przywrócić we mnie wiarę... we mnie :)   Od rana sypie jak cholera, za oknem zima (wczoraj o tej porze było raczej wczesnowiosennie, niż jakkolwiek inaczej), zrobiło mi się świątecznie.... Od rana chodzi za mną ta piosenka. Chodzi i śpiewa, bo gram ją non stop :)         Absolutne zaprzeczenie (słowne przede wszystkim) kolęd, pastorałek i innych świątecznych miodków. Mocna, męska, mięsna pieśń okołobożonarodzeniowa. Uwielbiam.   Śpiewam dalej :) Fairytale of New York It was Christmas Eve babe In the drunk tank An old man said to me, won't see another one And then he sang a song The Rare Old Mountain Dew I turned my face away And dreamed about you Got on a lucky one Came in eighteen to one I've got a feeling This year's for me and you So happy Christmas I love you baby I can see a better time When all o

Dupa, dupa. Czarna dupa. Biała dupa. D.U.P.A

Upadki i wzloty. Wiara, nadzieja, miłość, Nienawiść, zwąpienie, apatia. Płacz do wyrzygania flaków, euforia na przemian z dojmującym smutkiem i szaleńczą pewnością, że wszystko będzie jak było.   Potworne huśtawki nastrojów, niepewność, słowa ostrzejsze, niż najostrzejszy nóż przeciągany po tętnicach.   Niemoc podniesienia się z kolan, nienawiść, na przemian z niedpowierzaniem i rozpaczą, że wszystko co słyszę i otrzymuję to bezlitosny podarunek od teraz na zawsze. Bronię się przed tym rękoma i nogami.   Okruchy szkła Królowej Śniegu w sercu Kaja, niemożność dotarcia do jego wnętrza. Jego ciało potwornie najeżone kolcami i złością. Odpychanie każdym słowem i gestem. Bezlitosne słowa tnące serce na tysiące niesklejalnych kawałków.     Zwątpienie i potworny, ciągnący się gdzieś w środku smutek, który nie pozwala normalnie funkcjonować.   To tak w skrócie... myślałam, że powoli zacznę dochodzić do siebie i podnosić się z tej historii, tymczasem im więcej drzew.... des

Jedna jaskółka

.... pewnie, że nie czyni, ale jakoś mi lżej. Uśmiechaliśmy się dziś do siebie tak po prostu z powodu śmiesznej rzeczy, którą powiedziałam. Rozmawialiśmy też w miarę spokojnie i normalnie. O niczym, bo o 'czym' odmówiłam stanowczo. I na razie tak powinno zostać. Wiem, że nie czyni, wiem, powtarzam to sobie cały czas, ale dzięki temu znacznie spokojniej mogę robić inne rzeczy... nie roszczę, nie oczekuję, przyjmuję sytuację taką jaka jest. Tak jest lepiej. Może to oznaka pierwszych zmian? We mnie, bo ode mnie musi się wszystko zacząć...

Ile, pytam....?

Ile upokorzeń można znieść, żeby wciąż pozostać sobą? Ile, żeby nie zwątpić, ile, żeby jeszcze mieć siłę do walki i wierzyć że ta walka ma sens? To, co sie teraz dzieje to niewątpliwie rodzaj próby dla mnie. Wiem to, tylko... no ok, może byłam nie taka jak trzeba? Ale kto z nas jest chodzącym ideałem? Znam, ale niewiele ;)   To, co codziennie słyszę i czytam, to niewątpliwie chęć odpechnięcia mnie od siebie i zabicia przez niego tego, co być może jeszcze się gdzieś tam w nim kolebie i nie daje spokoju? Może liczy na to, że stwierdzenie 'nie kocham cię' powtórzne po tysiąckroć stanie się prawdą?   Dziś mi powiedział, że niezależnie od tego, jak bardzo chce go przeczołgać, on już podjął decyzję.     Nie jestem tego taka pewna...   Nie jestem też pewna tego, czy kiedy to wszystko sie skończy, będe mogła jeszcze na niego patrzeć...

Dobre samopoczucie

Z godziny na godzinę coraz mocniej potęguje się we mnie uczucie, że M. nie tak sobie to wyobrażał.   Sądzę, że myślał, że jak zwykle przeprowadzi to po swojemu - poinformuje mnie, że się wypalił i odkochał i że odchodzi. I odejdzie. Stanie u drzwi swoich rodziców, powie, że zdecydowaLIŚMY o rozstaniu i poczeka aż emocje opadną a wszyscy ochłoną. Tak scenariusz miał chyba wyglądać. A chyba zaskoczył go tymczasem fakt odwrócenia ról i przejęcia przeze mnie kontroli całej sytuacji. Rodzaju przejecia, bo o przejeciu mówić w takim wypadku przecież nie można... to emocje, uczucia, wszystko jest tak nieprzewidywalne, że aż nieprawdopodobne. Inaczej -  chyba zaskoczył go fakt, że nim skończył mówienie, że musi się od nas uwolnić, już wiedzieli o tym wszyscy... Był zaskoczony. Ale chyba bardziej wściekły. Oczywiście to moja wina, że teraz pół rodziny schodzi na zawał, bo to ja im powiedziałam... Nie fakt, że wykonał woltę, ale to, że o naszych sprawach wiedzą inni... Podczas którejś