Przejdź do głównej zawartości

Plusy ujemne i plusy dodatnie

Zawsze wydawało mi się, że moja szczęśliwa liczba, to 7. Może 8. Nigdy 31.  Nie wyobrażałam sobie, że proste połączenie tych dwóch cyfr sprawi mi tyle radości, dostarczy ogromnej porcji energii i niezwykle korzystnie wpłynie na moje morale.
 
Trzy plus jeden. Nie jeden i trzy, to byłaby przesada. Ale trzy plus jeden. Fajnie brzmi i fajnie wygląda. Bardzo fajnie. Bardzo... Szczególnie na metce dżinsów :)
 
Nigdy w życiu nie nosiłam spodni takiego rozmiaru. Najmniejsze, jakie pamiętam, to 32, a wtedy wydawalo mi się, że jestem szczupła. To było jakieś.... 20 lat temu. Od tego czasu tylko wzdychałam do swoich wspomnień metki z tym numerkiem na granatowych sztruksach.
 
Tymczasem dwa dni temu przymierzając dżiny, musiałam bardzo wkurzac czekających do przymierzalni. Zaczęłam od 34 - utopiłam się, potem było 33 - nadal wór, 32 - nadspodziewanie luźne, 31 - pasują. Ale... moze ja źle widzę, moze coś jest nei tak. Wyszłam z przymierzalni i poszłam do dużego lustra. A że nie było ze mną nikogo, kto mógłby doradzić, zaczepiłam obca panią i po prostu zapytałlam jak wyglądam. Popatrzyła. 'Super' - odpowiedziała. Fajne rurki. 'A nie wyglądam grubo'? 'Grubo? Pani chyba żartuje! Zajebiście!'. Musiałam mieć chyba głupią minę, bo sie zaczęła śmiać.
 
No cóż, nie było więc wyjścia. Wzięłam te 31. 
 
Dziś w pracy słyszałam dużo miłych rzeczy. Kobiety, mężczyźni, transseksualiści, drag queens, psy, koty... Wszyscy. Zupełnie bezinteresownie. Podobno nawet odmłodniałam.
 
Poważnie? Po tym wszystkim?
 
M., dziękuję Ci za to wszystko. Jeśli kiedykolwiek ci się odwidzi i będziesz chciał wrócić, to chyba nie pójdzie tak łatwo jak mogło być jeszcze tydzień temu... Moja nowa świadomość i poczucie wartości w dżinach numer 31 dały mi już teraz ogromną siłę i nie pozwolą więcej żebrać o cokolwiek...
 
 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kochałem ją

Kochałem ją. Anna Gavalda . Koleżanka właśnie przyniosła mi książkę. Już opis utwierdził mnie w przekonaniu, że chcę ja przeczytać. Może wtedy coś z tego zrozumiem... Pierre w młodości odtrącił miłość swojego życia - tak mu nakazywało poczucie obowiązku wobec żony i dzieci. Dziś, będąc już starszym mężczyzną, nie jest pewien słuszności swojego kroku. Cień Matyldy towarzyszy mu przez całe życie. Po 30 latach historia zatoczyła koło. Oto jego syn, Adrien, mąż Chloe i ojciec dwóch córek, odszedł do innej kobiety... Autorka nie zajmuje stanowiska wobec tych dwóch skrajnych postaw. Interesuje ją stan ducha osób porzuconych i porzucających. W obu przypadkach udręka psychiczna jest trudna do zniesienia. ( www.swiatksiazki.pl ) Tak, chcę ją przeczytać. Małe wydarzenie dnia wczorajszego tak bardzo zmąciło mój spokój, że mam wrażenie, że znów od nowa rozpoczęła się szaleńcza droga mojej duszy pod górę... a może w dół? trudno to określić. Bo boli. Teoretycznie w dół nie boli, a...

To jakaś popierdółka, nie Marian!

Korespondowałam dziś z El. El: (stojąc obok Mariana podczas jakiegoś Vielce Impertynencko (ważnego) Przydarzenia) : Właśnie przyglądam się M. Szukam w nim Mariana. Zet: O, i jak? Przystojny? El: Eeeeee...... Zet: No dawaj, dawaj.... Ładny, czy zombie, jak od 1,5 roku? Może nie podchodź, bo jak ugryzie staniesz się wampem... przepraszam - wampirem. Może po prostu pogratuluj mu bycia bohaterem tego bloga? To zawsze honor, nie? El: Eeeee. Jakiś taki.... nie dla ciebie. Może nie widzę wnętrza, ale nie :) Zet: Czemu nie? Pisz mi szybko, zbieram materiał do kolejnego rozdziału! El: No bo jeśli to Marian, to jego aktualna wersja nie wygląda na kogoś, kto da ci energię. Jak dla mnie - sprawia wrażenie człowieka-chorągiewki. Teraz pewnie wieje z innej strony.... Zet: Nie wieje, raczej... dmucha :)))) El: Piźdźi :))) Normalnie, nie wiem, co w nim widziałaś. Ku...a... zajął mi miejsce przy stoliku. Już go nie lubię.... po dłuższej chwili: El: Nie, zdecydowanie...

Nie mam ochoty. Dlaczego, mamo?

- Jak zadzwonisz do mnie, a tata nie odbierze,  to ciocia może odebrać i mnie zawołać. - Nie kochanie, ciocia na pewno nie odbierze mojego telefonu.  - Dlaczego Mamo? Znasz ciocię? - Znam. - Ona cię też zna? - Tak. - A skąd? - Pracowałyśmy razem. - Jak to? - No, pracowałyśmy razem. W pracy. - Byłyście koleżankami? - Tak, byłyśmy koleżankami. - Nie chcesz do niej dzwonić? - Nie. - Dlaczego? Trwam w ciszy. Nie chcę odpowiadać. - Dlaczego nie chcesz rozmawiać z ciocią? - młoda napiera, nieświadoma w ogóle tego, jak bardzo powstrzymuje się, żeby nie wybuchnąć i swoją odpowiedzią nie zrobić JEJ krzywdy. - Byłyście koleżankami. Już nie jesteście? - Nie, już nie. - Dlaczego? - Nie mam ochoty z nią rozmawiać. - Dlaczego?????? - te jej dlaczega są takie męczące! - Byłyście koleżankami, a już nie jesteście. Tata zamieszkał z nią, a nas zostawił. - Tak, tak właśnie było. Dlatego nie mam ochoty na rozmowę. Jestem w szoku, jak szybko złożyła puzzle w całość. - ...