Przejdź do głównej zawartości

Oddychać...

Wierzę, że rzeczy nie dzieją się przypadkiem. Że wszystko zapisane jest u góry i dzieje się po coś. Zawsze tak powtarzałam, gdy wokół przetaczały się burze i wichury. Powtarzajac tak, trzymałam tych, którzy tego potrzebowali, za rękę, i silnym, pełnym głosem, jak mantrę powtarzałam że wszystko dzieje się po coś, a to co jest teraz - na pewno skończy się dobrze...
 
I, o dziwo, zawsze pomagało. I kończyło się dobrze. Zawsze miałam wizję tego, jak to się potoczy i zawsze tak właśnie sie toczyło...
 
Zaskakujące, jak łatwo widzieć jasno i wyraźnie w nie swojej sprawie. Jak wielki spokój można mieć w sobie stojąc z boku i trzymając kogo innnego za rękę. Jak wielką otuchę można dać osobie, która ufa ci ślepo, bo wierzy...
 
Teraz przyszła kolej na mantrę dla mnie. Najgorsze jest to, że nie potrafię jej dla siebie stworzyć. Że nie widzę też wokół siebie nikogo o wystarczająco mocnym i kojącym głosie, kto spowodowałby, że zacznę oddychać miarowo i uwierzę. Bardzo chciałabym wierzyć, bo to wiecej, niż połowa sukcesu, ale poszarpany krótki oddech i bolące serce zakłócaja mi wsłuchiwanie się w to, czy mantra zaczyna już być przez kogoś odmawiana, czy nie. Wiem, że odmawiają ją za mnie przyjazne mi osoby. Wiem, że bardzo chciałyby, żeby strumień ich słów przebił się wreszcie przez ten szum, który sie wokół mnie wytworzył, wiem... ale co chwila doznając śmierci klinicznej i zmartwychwstajac zakłócam wszystko.
 
Zamiast z pokorą przyjąć, to co dostałam, szarpię się, miotam, szaleńczo ryczę jak zranione dzikie zwierzę.

Muszę oddychać, oddech to podstawa życia...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kochałem ją

Kochałem ją. Anna Gavalda . Koleżanka właśnie przyniosła mi książkę. Już opis utwierdził mnie w przekonaniu, że chcę ja przeczytać. Może wtedy coś z tego zrozumiem... Pierre w młodości odtrącił miłość swojego życia - tak mu nakazywało poczucie obowiązku wobec żony i dzieci. Dziś, będąc już starszym mężczyzną, nie jest pewien słuszności swojego kroku. Cień Matyldy towarzyszy mu przez całe życie. Po 30 latach historia zatoczyła koło. Oto jego syn, Adrien, mąż Chloe i ojciec dwóch córek, odszedł do innej kobiety... Autorka nie zajmuje stanowiska wobec tych dwóch skrajnych postaw. Interesuje ją stan ducha osób porzuconych i porzucających. W obu przypadkach udręka psychiczna jest trudna do zniesienia. ( www.swiatksiazki.pl ) Tak, chcę ją przeczytać. Małe wydarzenie dnia wczorajszego tak bardzo zmąciło mój spokój, że mam wrażenie, że znów od nowa rozpoczęła się szaleńcza droga mojej duszy pod górę... a może w dół? trudno to określić. Bo boli. Teoretycznie w dół nie boli, a...

To jakaś popierdółka, nie Marian!

Korespondowałam dziś z El. El: (stojąc obok Mariana podczas jakiegoś Vielce Impertynencko (ważnego) Przydarzenia) : Właśnie przyglądam się M. Szukam w nim Mariana. Zet: O, i jak? Przystojny? El: Eeeeee...... Zet: No dawaj, dawaj.... Ładny, czy zombie, jak od 1,5 roku? Może nie podchodź, bo jak ugryzie staniesz się wampem... przepraszam - wampirem. Może po prostu pogratuluj mu bycia bohaterem tego bloga? To zawsze honor, nie? El: Eeeee. Jakiś taki.... nie dla ciebie. Może nie widzę wnętrza, ale nie :) Zet: Czemu nie? Pisz mi szybko, zbieram materiał do kolejnego rozdziału! El: No bo jeśli to Marian, to jego aktualna wersja nie wygląda na kogoś, kto da ci energię. Jak dla mnie - sprawia wrażenie człowieka-chorągiewki. Teraz pewnie wieje z innej strony.... Zet: Nie wieje, raczej... dmucha :)))) El: Piźdźi :))) Normalnie, nie wiem, co w nim widziałaś. Ku...a... zajął mi miejsce przy stoliku. Już go nie lubię.... po dłuższej chwili: El: Nie, zdecydowanie...

Nie mam ochoty. Dlaczego, mamo?

- Jak zadzwonisz do mnie, a tata nie odbierze,  to ciocia może odebrać i mnie zawołać. - Nie kochanie, ciocia na pewno nie odbierze mojego telefonu.  - Dlaczego Mamo? Znasz ciocię? - Znam. - Ona cię też zna? - Tak. - A skąd? - Pracowałyśmy razem. - Jak to? - No, pracowałyśmy razem. W pracy. - Byłyście koleżankami? - Tak, byłyśmy koleżankami. - Nie chcesz do niej dzwonić? - Nie. - Dlaczego? Trwam w ciszy. Nie chcę odpowiadać. - Dlaczego nie chcesz rozmawiać z ciocią? - młoda napiera, nieświadoma w ogóle tego, jak bardzo powstrzymuje się, żeby nie wybuchnąć i swoją odpowiedzią nie zrobić JEJ krzywdy. - Byłyście koleżankami. Już nie jesteście? - Nie, już nie. - Dlaczego? - Nie mam ochoty z nią rozmawiać. - Dlaczego?????? - te jej dlaczega są takie męczące! - Byłyście koleżankami, a już nie jesteście. Tata zamieszkał z nią, a nas zostawił. - Tak, tak właśnie było. Dlatego nie mam ochoty na rozmowę. Jestem w szoku, jak szybko złożyła puzzle w całość. - ...