Jest taka kobieta, której co rano zaglądam głęboko w oczy. Często mam wrażenie, że odzwajemnia mój wzrok. Głęboko, ze zrozumieniem, ze stojąca za nią mądrością pokoleń. Głębokie, orzechowo-czarne oczy, piękna, nieruchoma twarz. Wokół niej kwiaty i świece.
Drewniana, ale patrząc na nią i mówiąc do niej, mam wrażenie, że prowadzimy monolog. Ja z moim pokornym 'daj mi zrozumiec', 'pozwól mu uwolnić mysli', 'pomóż naszej rodzinie być znów razem', 'pomóż nam się zmienić tak, żebyśmy naprawili to wszystko'. Ona z tymi swoimi smutnymi, głęboko mądrymi, orzechowymi oczyma. Wiem, że wszystko rozumie, wiem że będąc matką, żoną, kochanką, kobietą wie doskonale o czym mówię. Jestem przekonana, że sama, tak jak ja i tysiące klekających u jej stóp przede mną kobiet, przechodziła to samo.
Tak samo cierpiała, tak samo płakała, tak samo drżała słysząc wydany na siebie wyrok. Figura, jakich setki, ale te oczy... głębokie, orzechowe, niezwykle mądre... rozumiejące.
Daj mi proszę zrozumieć, daj mu odnaleźć drogę, pozwól nam wrócić do tego, co z takim mozołem zbudowaliśmy i co jest w tym najważniejsze - naszej rodziny, przecież to ona jest naszą największą siłą...
Komentarze