Przejdź do głównej zawartości

Marchewka z groszkiem

Coś dziś we mnie pękło. Pod wpływem dziejących się zdarzeń w jednej chwili poczułam jak kamienieję i ogarnia mnie spokój. Beton zastygł tak gdzieś w okolicy serca. Ale dzieki temu, że obrał sobie to miejsce, spokój i stabilnosć objęła również resztę klatki piersiowej. A to dobrze, bo w  ostatnich dniach to ona była źródłem paraliżującego mnie strachu i dramatycznego niepokoju.
 
 
 
 
Chociaż... moze trochę kłamię. Serce cały czas jeszcze żyje, bo czuję, że na pewne tematy reaguje zywiej, ale i to z czasem sie uspokoi. Obserwując rozwijajacą sie z dnia na dzień zażyłośc M. z jedną bardzo potrzebującą opieki, otuchy i ciepła koleżanką (tak ją nazywa i twierdzi, że ze wszystkimi przyjaźni się na takim samym poziomie), codziennie przeżywam upadki i wzloty, śmierci kliniczne i wybuchy rozpaczy.
 
Przez dwa ostatnie dni udało mu sie nawet uśpić moją czujność i gotowa byłam uwierzyć, ze wszystko sobie tylko wmówiłam. Jednakowoż... to moje latajace od pewnego czasu serce czuje jednak dobrze i wszystkie sygnały wyłapuje prawidłowo... czując mur, miałam rację. Czując niechęć do zbliżeń, tym bardziej.
 
Zażyłość się rozwija. Od mailii przechodzi do sms-ów i telefonów, zaraz zaczną się spotkania (ciekawe, pod jakimi pretekstami, to zawsze jest najzabawniejsze...).
 
Dziewczyna jest czuła, słuchająca, miła, ma problemy w pracy, trzeba ją pocieszyć. A w domu? Trójka dzieci (w tym dwoje nieswoich), bałagan, dużo prania i mnówstwo pracy, do tego chora na depresję kobieta wybuchająca pod byle pretekstem.
 
Zamiast walczyć, dużo prościej jest przeskoczyć z koszmaru w bajkę. Poszukac pretekstu, dla którego można będzie z czystym sumieniem opuścić progi wynajętego mieszkania. Tak pokierować rozmowami, żeby przekonać drugą stronę, iż na nowe mieszkanie jeszcze nas nie stać i może warto poczekać ze dwa lata... a potem po prostu się spakować.
 
Na wszelki wypadek do końca zapewneić trzeba o uczuciu. Kłamać bez zmrużenia oka o tym, że chce sie ratować to, co tak bardzo znudziło.
 
Druga strona natomiast.... przygląda się temu szeroko otwartymi oczyma z niedowierzaniem obserwując to 'bezzmrużenie oka'. 
 
To najbardziej przerażająca rzecz, którą kiedykolwiek widziała... i dowód na krańcowe tchórzostwo, mimo słów o uczciwości i wielkiej odwadze cywilnej.
 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kochałem ją

Kochałem ją. Anna Gavalda . Koleżanka właśnie przyniosła mi książkę. Już opis utwierdził mnie w przekonaniu, że chcę ja przeczytać. Może wtedy coś z tego zrozumiem... Pierre w młodości odtrącił miłość swojego życia - tak mu nakazywało poczucie obowiązku wobec żony i dzieci. Dziś, będąc już starszym mężczyzną, nie jest pewien słuszności swojego kroku. Cień Matyldy towarzyszy mu przez całe życie. Po 30 latach historia zatoczyła koło. Oto jego syn, Adrien, mąż Chloe i ojciec dwóch córek, odszedł do innej kobiety... Autorka nie zajmuje stanowiska wobec tych dwóch skrajnych postaw. Interesuje ją stan ducha osób porzuconych i porzucających. W obu przypadkach udręka psychiczna jest trudna do zniesienia. ( www.swiatksiazki.pl ) Tak, chcę ją przeczytać. Małe wydarzenie dnia wczorajszego tak bardzo zmąciło mój spokój, że mam wrażenie, że znów od nowa rozpoczęła się szaleńcza droga mojej duszy pod górę... a może w dół? trudno to określić. Bo boli. Teoretycznie w dół nie boli, a...

To jakaś popierdółka, nie Marian!

Korespondowałam dziś z El. El: (stojąc obok Mariana podczas jakiegoś Vielce Impertynencko (ważnego) Przydarzenia) : Właśnie przyglądam się M. Szukam w nim Mariana. Zet: O, i jak? Przystojny? El: Eeeeee...... Zet: No dawaj, dawaj.... Ładny, czy zombie, jak od 1,5 roku? Może nie podchodź, bo jak ugryzie staniesz się wampem... przepraszam - wampirem. Może po prostu pogratuluj mu bycia bohaterem tego bloga? To zawsze honor, nie? El: Eeeee. Jakiś taki.... nie dla ciebie. Może nie widzę wnętrza, ale nie :) Zet: Czemu nie? Pisz mi szybko, zbieram materiał do kolejnego rozdziału! El: No bo jeśli to Marian, to jego aktualna wersja nie wygląda na kogoś, kto da ci energię. Jak dla mnie - sprawia wrażenie człowieka-chorągiewki. Teraz pewnie wieje z innej strony.... Zet: Nie wieje, raczej... dmucha :)))) El: Piźdźi :))) Normalnie, nie wiem, co w nim widziałaś. Ku...a... zajął mi miejsce przy stoliku. Już go nie lubię.... po dłuższej chwili: El: Nie, zdecydowanie...

Nie mam ochoty. Dlaczego, mamo?

- Jak zadzwonisz do mnie, a tata nie odbierze,  to ciocia może odebrać i mnie zawołać. - Nie kochanie, ciocia na pewno nie odbierze mojego telefonu.  - Dlaczego Mamo? Znasz ciocię? - Znam. - Ona cię też zna? - Tak. - A skąd? - Pracowałyśmy razem. - Jak to? - No, pracowałyśmy razem. W pracy. - Byłyście koleżankami? - Tak, byłyśmy koleżankami. - Nie chcesz do niej dzwonić? - Nie. - Dlaczego? Trwam w ciszy. Nie chcę odpowiadać. - Dlaczego nie chcesz rozmawiać z ciocią? - młoda napiera, nieświadoma w ogóle tego, jak bardzo powstrzymuje się, żeby nie wybuchnąć i swoją odpowiedzią nie zrobić JEJ krzywdy. - Byłyście koleżankami. Już nie jesteście? - Nie, już nie. - Dlaczego? - Nie mam ochoty z nią rozmawiać. - Dlaczego?????? - te jej dlaczega są takie męczące! - Byłyście koleżankami, a już nie jesteście. Tata zamieszkał z nią, a nas zostawił. - Tak, tak właśnie było. Dlatego nie mam ochoty na rozmowę. Jestem w szoku, jak szybko złożyła puzzle w całość. - ...